święto święto...
już się przyzwyczailiście, że jest święto jak piszę. już się przyzwyczailiście, że jest święto jak piszę zrozumiale. dzisiaj was wszystkich po-za-dzi-wiam. będzie nawet przesłanie, które zostanie odnalezione! och.
w ten sposób
minie pół roku od pierwszego tutaj wpisu
poprzemyśliwałam sobie dużo, i teraz biorę się za siebie. odświeżam moje pasje, żeby zrobiły się jeszcze mocniej lubiane: zakupiłam bilety na mecz (tym razem, by zobaczyć się z zagumnym), odkurzyłam aparat, posprzątałam na pulpicie, żeby mieć miejsce na nowe zdjęciowe foldery. teraz może nawet połowa z tych zdjęć nie będzie rozpaczliwie krzyczeć 'hej, jestem niezrównoważona emocjonalnie!'. na razie tylko połowa, a jak dobrze pójdzie i się rozszaleję to może nawet i wszystkie, ale zobaczymy.
jest mi naprawdę dobrze, czuje się jak nowo narodzona. 'umierałam' tyyyle razy ostatnio, teraz został mi tylko jeden raz. i przyrzekłam sobie że nie będę ciągle mówić 'umieram! umieeeeram'. czyli zostało mi jedno życie, tak po 'waszemu'. a miałam ich w sumie więcej niż kot.
...i po święcie
sobota, 3 lipca 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz