właśnie przeczytałam u zuzanny i sobie przypomniałam że tańce niedługo i że boże już mnie wszystko boli, już nawet nie myślę o spadaniu na tyłek z przywiązaną do niego poduszką, proszę nie każcie mi spadać, jeszcze nie teraz. muszą mi przejść wszystkie zakwasy po dzisiejszym wyczerpującym dniu:
ś w i ę t o s i a t k ó w k i, mecze sezonu. mój zagumny i inne skry czy resovie, ale to już mniej ważne, przede wszystkim moja boska drużyna, o przerażającej nazwie. nawet nas nie zjedli, i uważam, że jak byśmy się postarali to może byśmy wywalczyli koszulki. a za tydzień miksty, tam dopiero dostaniemy w dupę, ale spoko loko, jak to adza zawsze 'że se przynajmniej pograsz' no to ok, ide, a co. tylko mi mieszko wyzdrowiej. ; )
odzyskałam kontakt ze światem i chyba uczczę to dokończeniem oglądania tej komedii z 500 w tytule, oczywiście zaraz po tych wszystkich 3 meczach, a są w tym samym czasie więc będzie wesoło.
w miarę pojmujecie?
środa, 20 stycznia 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
ach, jakże się cieszę że za tydzien będa miksty.
OdpowiedzUsuńof korz przyjdę z rudą. ; ) z pewnością już się cieszysz. ; p
i doceń to że ja Ci komentuje, a nie tak jak ty.
tylko przeczytasz i koniec.