wtorek, 30 marca 2010

why would you say sorry

zrobiłam dziś tyyle ciekawych rzeczy.
nieprawda. nie mogłam się skupić na czymkolwiek na czym trzeba się skupiać, żeby to zrobić, dlatego chodziłam patrząc się przez okna i myśląc sobie i marząc o tym że, cholera, mogłoby dziś padać.

ale jak już je zrobiłam, to opublikuje. ja wiem że ono nic nie wnosi, nic nie przekazuje poza tym, że mam nowe cóś.
: )

to było najgłupsze w świecie.


czwartek, 25 marca 2010

x days of spring

wiosna! rozchodzi się po ciałach żyłami przez skórę włazi tak, żebyście nie zauważyli - taki z niej tajniak i świat wywraca się do góry nogami (bardziej obrazowo się nie dało), a skóra zaczyna pachnieć słońcem, na co bardzo niecierpliwie czekałam. jednym słowem - c u d o w n i e. po was wszystkich też widać - schizy na pozytywnie u każdego.
powrót do domu z muzyką, która wcale jednak nie zagłuszyła tych dziwnych myśli. bo wiecie... dziś czwartek. w każdym razie tak bardzo nie chciało mi się ruszyć ręką żeby przełączyć na następną piosenkę że wytrzymałam słuchając tego, co akurat szło.


żeby aga nie marudziła o swoich : )
a jak powiększycie 3 razy to zobaczycie że się uśmiecham.


sobota, 20 marca 2010

od poniedziałku do środy na pytanie 'co tam?' odpowiedziałabym  u m i e r a m . nie fizycznie, oczywiście. tak w przenośni. minął tydzień, jakoś się trzymam. jakoś.

oglądnęłam najbardziej w świecie ładujący pozytywną energią USTA USTA. aż się chce rodzić dzieci, uśmiechać i patrzeć na facetów z różą w tyłkach.
film i piękna pogoda rano sprawiły że przez kilka godzin nawet miałam chęci do robienia czegokolwiek, sprzątania, czytania. ale jak sobie pomyślę o... tym wszystkim to mi się chce płakać.


'zapodam' piękny wierszyk na fajnym tle (jedno z austryjackich tworów - konik? morski.)
'lupka' jak klikniecie w zdjęcie





niedziela, 14 marca 2010

the age of understatement

   nie chciałam, ale musiałam wracać. przepraszam, nie tęskniłam. no, może na początku.
całkowicie zafascynowana last shadow'ami, bo mi mało muzyki, więc ściągałam, jak popadnie, udało się. trafiłam na to co trzeba.
 last shadow puppets - the age of understatement
taak, wiem, powiecie 'pedał'.


no i czas przejść przez lustro do normalnego, mojego świata, bez jego i jego i jej i ich i   nie chcę.
streszczenia wycieczki przygotuję na poniedziałek, ale tylko 'live'

'czekoladę' trzeba oglądnąć, bo fajnie się zapowiadało ale czasu w autobusie nie było. a nad książką pomyślę.



'And if it weren't this dark you'd see how red my face has gone'

piątek, 12 marca 2010

a martyr for my love for you



najzieleńsze oczy do pierwszej w nocy i nic więcej.



piątek, 5 marca 2010

shear madness

na pożegnanie z moim kochanym aparatem...

mowa?
było nam dobrze razem, przeżyliśmy wspólnie kilka, chyba z pięć, 'owocnych' (...) lat. dziękuję, do widzenia.

'ament'














szalone nożyczki

czwartek, 4 marca 2010

eightwo

szłam dziś sama, bez muzyki.
już chyba lepsza nawijająca ruda od myśli bijących się 'ja jestem fajniejsza! ja!'... a one są takie męczące, a najgorsze, że w ciągu tej dwudziestominutowej drogi pojawiły się co najmniej trzy, które nigdy wcześniej nie przyszły mi do głowy. takie trzy, które nigdy przyjść mi do głowy nie powinny. i wkoło zero czegokolwiek, co mogłoby je zagłuszyć. tak więc z niecierpliwością czekam na mojego etatowego zagłuszacza, który wróci jutro bogudzięki, i na pomysły co by tu sobie zgrać ciekawego, co być może skuteczniej by podziałało na te debilne myśli, na te ileś godzin podróży.    niechceodwasjechać


ugh, jestem beznadziejnym rozmówcą.

wtorek, 2 marca 2010

tekst powstawał w notatniku od... soboty?, więc...

sobota. dostałam nareszcie aparat i się z nim zaprzyjaźniam (czeeeść), włączam go co chwilę, śpię z nim, rozwijam, zawijam, klikam, naciskam różne przyciski, wyłączam  i t a k d a l e j.
nic, tylko cieszyć.

niedziela. muszę się wam, moi drodzy, pochwalić wyróżnieniem w tym boskim konkursie. atmosfera tam, jak w latach osiemdziesiątych i tak dziwnie pachniało, stęchłymi zasłonami albo czymś zepsutym, ALE mam to cholerne wyróżnienie i mogło sobie nawet pachnieć gorzej.

a dziś otworzyłam moją podparapetową szafkę z książkami i zaczęłam grzebać, a tam tyle ciekawych rzeczy schowali przede mną. źli ludzie, nie dają dziecku książek. i natrafiłam na wierszyki... wierszyki różnych zakompleksionych, albo nieszczęśliwie zakochanych pań. i jestem pod wrażeniem, bo wśród tych całkowicie bezsensu, znalazło się AŻ kilka całkiem w miarę.

nie, ten tekst nie ma puenty. ani tym bardziej żadnego zabawnego podsumowania.