wtorek, 2 marca 2010

tekst powstawał w notatniku od... soboty?, więc...

sobota. dostałam nareszcie aparat i się z nim zaprzyjaźniam (czeeeść), włączam go co chwilę, śpię z nim, rozwijam, zawijam, klikam, naciskam różne przyciski, wyłączam  i t a k d a l e j.
nic, tylko cieszyć.

niedziela. muszę się wam, moi drodzy, pochwalić wyróżnieniem w tym boskim konkursie. atmosfera tam, jak w latach osiemdziesiątych i tak dziwnie pachniało, stęchłymi zasłonami albo czymś zepsutym, ALE mam to cholerne wyróżnienie i mogło sobie nawet pachnieć gorzej.

a dziś otworzyłam moją podparapetową szafkę z książkami i zaczęłam grzebać, a tam tyle ciekawych rzeczy schowali przede mną. źli ludzie, nie dają dziecku książek. i natrafiłam na wierszyki... wierszyki różnych zakompleksionych, albo nieszczęśliwie zakochanych pań. i jestem pod wrażeniem, bo wśród tych całkowicie bezsensu, znalazło się AŻ kilka całkiem w miarę.

nie, ten tekst nie ma puenty. ani tym bardziej żadnego zabawnego podsumowania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz