czwartek, 28 stycznia 2010

tekst-z-przesłaniem-którego-nikt-nie-odnajdzie

jak zwykle zaczynam w notatniku, do którego już przywykłam, choć na początku było ciężko. bo wiecie, pisanie o niczym nie jest takie łatwe, zwłaszcza jeśli chcesz żeby to, co napiszesz wyglądało na w miarę dostępne dla wszystkich i stwarzało pozory logicznego wpisu, kiedy w rzeczywistości takim nie jest. w rzeczywistości jest to
tekst-z-przesłaniem-którego-nikt-nie-odnajdzie więc nie szukaj, to bez sensu, tak samo jak pytanie 'co autor miał na myśli?' nic nie miał, tak sobie napisał, żebyście się mieli nad czym zastanawiać, żebyście mieli o czym pisać rozprawki, więc grzecznie mu podziękujcie za to, że sami nie musicie wymyślać argumentów, odwalił za was połowę roboty.
no choćby pierwszy króciutki wierszyk jakiegoś pana znaleziony w plikach worda z różnymi króciutkimi wierszykami:
'Szukam cię - a gdy cię widzę
udaję, że cię nie widzę.
Kocham cię - a gdy cię spotkam
udaję, że cię nie kocham.
Zginę przez ciebie - nim zginę
krzyknę, że ginę przypadkiem...'
no czy nie jest bez sensu? ale ile zdań można o nim napisać, jak długo można się zastanawiać, co miał na myśli...
chociaż czasem... czasem wydaje się, że jest cholernie prawdziwy

moje wpisy są tak nielogiczne, że mogłyby być wierszami. ale spokojnie, rozluźnię się może jak zacznę dodawać tu zdjęcia. a jutro - na pewno bardziej pozytywnie ; )
no patrz, i znowu 23:24

środa, 27 stycznia 2010

nie radzę...

trudno mi siebie określić. a ostatnio się nad tym zastanawiałam i doszłam do prostego wniosku: 'nie wiem czego chcę, wiem tylko czego nie chcę'. lista tego czego nie chcę jest bardzo długa i składa się z większości rzeczy niemożliwych np: 'nie chcę żeby te trzy miesiące się skończyły' albo 'nie chcę żeby osoba cośtam zrobiła/czegoś nie zrobiła' więcej jest tego drugiego no niestety. ta lista jest tak samo długa jak lista osób, którym kiedyś 'coś powiem' (coś negatywnego, bo zazwyczaj te pozytywne rzeczy, o których dana osoba nie wie się nie mówi, albo mówi się na spotkaniach klasowych/szkolnych za hoho długi czas). zapewne obie listy nie ujrzą światła dziennego bo po co, przecież was to nie obchodzi, nic nic nic, a tak w ogóle to fizycznie nie istnieją więc jak do cholery mają ujrzeć światło dzienne skoro je sobie wymyśliłam, co? wyimaginowane listy, czarne, czerwone, niebieskie listy osób, których nienawidzę/kocham/kocham i nienawidzę, listy osób którym to powiem/nie powiem, listy rzeczy które lepiej aby się nie stały i wszystkie pozostaną tylko do mojego wglądu.

jestem psychiczna, zdesperowana, albo po prostu jest późno.
i nie wyłączam, 'niezrozumiałe' 'po co'    bo tak ; )

sobota, 23 stycznia 2010

9

nine.
zobaczyłam, bo chciałam. zobaczyłam, bo na widok zwiastunu tak się podniecałam że biegałam po domu. czy ja wiem? mr Marshall się chyba wypalił po chicago. obsada genialna, no ale poczekaj poczekaj, kto nie chciałby grać u faceta, którego poprzedni film zdobył 6 czy tam ileś oskarów?
jedna piosenka z soundtracku, piękna italia i oczywiście penelope. jak dla mnie tyle, nic więcej.

środa, 20 stycznia 2010

właśnie przeczytałam u zuzanny i sobie przypomniałam że tańce niedługo i że boże już mnie wszystko boli, już nawet nie myślę o spadaniu na tyłek z przywiązaną do niego poduszką, proszę nie każcie mi spadać, jeszcze nie teraz. muszą mi przejść wszystkie zakwasy po dzisiejszym wyczerpującym dniu:
ś w i ę t o  s i a t k ó w k i, mecze sezonu. mój zagumny i inne skry czy resovie, ale to już mniej ważne, przede wszystkim moja boska drużyna, o przerażającej nazwie. nawet nas nie zjedli, i uważam, że jak byśmy się postarali to może byśmy wywalczyli koszulki. a za tydzień miksty, tam dopiero dostaniemy w dupę, ale spoko loko, jak to adza zawsze 'że se przynajmniej pograsz' no to ok, ide, a co. tylko mi mieszko wyzdrowiej. ; )
odzyskałam kontakt ze światem i chyba uczczę to dokończeniem oglądania tej komedii z 500 w tytule, oczywiście zaraz po tych wszystkich 3 meczach, a są w tym samym czasie więc będzie wesoło.

w miarę pojmujecie?

czwartek, 14 stycznia 2010

ostatnio spędzam dużo czasu nad historią alternatywną.
historią alternatywną zeszłego roku. pisanie 'co by było gdyby' jest rili grejt. gorzej, że największa wena przychodzi albo w wannie albo jak zasypiam, co zmusza mnie do wstanięcia i pisania przez kolejną godzinę, w której już dawno powinnam spać 'bo przecież jutro na 7:30' ale spokoo, już niedługo, a nawet bardzo niedługo.
i żebym w przyszłym roku nie musiała się tak zastanawiać nad 2010 proszę otwierać mi oczka. z góry dziękuję

white stripes'i

poniedziałek, 11 stycznia 2010

wy, faceci, macie totalnie zachwiane poczucie wieczności. i później się dziwić że zdrady, rozwody, alimenty.
'zawsze' trwa ok od pół roku do roku, nie dłużej. 'nigdy' przechodzi w stan normalny albo po roku albo po miesiącu. no i co? pokończyło się wszystko. trwało dokładnie tyle, co 'zawsze'.
zrozumcie, lub nie rozumcie przez wieki. amen

niedziela, 3 stycznia 2010

prolog

lubię scarlett, trawię allena, nienawidzę ryżu.
uwielbiam penelope, zdecydowanie wolę pana tarantino, ... .
tak, tak, jakież to oryginalne przyjąć nazwisko postaci z filmu. nie miałam po prostu siły na wymyślanie czegoś ambitniejszego (a 'bacha' jest już zajęte). i nie, nie jestem fanką matchpoint'a, ale po prostu tak się złożyło, wena przyszła zaraz po jego oglądnięciu. a poza tym allen uśmiercił scarlett'owską panią rice. jakie to smutne.
założenie było takie, że zacznę tu regularnie przebywać w momencie, w którym spadnie mi z nieba nowy aparat fotograficzny. jednak (już od grudnia) notka powoli powstawała w notatniku i stwierdziłam, że nie będę jej narażać na jakiekolwiek możliwe usunięcie spowodowane moją zbyt małą wiedzą na temat urządzeń elektronicznych. dlatego jestem tutaj dużo wcześniej. w sumie już się mogliście przekonać o tym, że rzadko swoich postanowień dotrzymuję.
pewnie tak samo będzie z tańcem, bo myślę o wróceniu do baletu  i niedźwiedzia*, nawet już sobie wyobrażałam jak to będzie z tym jego niezniszczalnym złośliwym uśmiechem, którym jak go widzisz to masz ochotę się zamknąć w sobie i nie otwierać. pewnie on jest potworem dla małych dziewczynek, ich mamy nie mówią 'bo baba jaga przyjdzie' tylko 'bo pan niedźwiedź cie rozciągnie' i pewnie śni im się po nocach mówiący zdanie, które zapewne do dziś powtarza, mianowicie: 'schowaj tego wieloryba' (w domyśle brzuch) lub 'może wam trochę ułatwię zadanie' po czym pokazuje coś tysiąc razy trudniejsze do wykonania. ale normalnie mi się tego wszystkiego chce za każdym razem, kiedy w telewizji leci zwiastun musicalu 'nine' którego sobie nie podaruję, w dużej mierze dzięki penelope (oglądam z nią wywiady od rana) ale także muzyka (och!) no i taniec (przede wszystkim). no i nie tylko wtedy.




publikacja zapewne w łikend, bo muszę tu posprzątać. jeśli to czytacie, mysie pysie, to znaczy, że jest łikend. cieszcie się i radujcie, zostało wam tylko pięć dni roboczych a poźniej taram ferie, czyli odpoczywamy od siebie przez dwa tygodnie. (ej, ale jak idziemy na sanki to dzwońcie)

*nauczyciel baletu